sobota, 30 czerwca 2012

Wakacje! ♥

Ciężki okres roku szkolnego nareszcie dobiegł końca. Sama nie wiem, czy się cieszyć, czy płakać. Dlaczego? Jestem szóstoklasistką - to Wam chyba wszystko wyjaśni.
Mimo wszystko nie wszystko idzie dokładnie tak, jak sobie zaplanowałam. Myślałam, że na początku lipca pojedziemy z Locą na działkę, będziemy spacerować i wygrzewać się w grzejącym słońcu - ale los chciał inaczej i pojawiła się cieczka.
W każdym razie planuję bardzo dużo czasu poświęcić mojemu Bydlęciu, zaciśniemy naszą więź, którą jeszcze wzmocni obóz w Tułowicach, warsztaty dla miłośników psów, na które razem się wybieramy. Planuję jeszcze zabrać Małą pod namiot i oczywiście na działkę. Na razie jednak Bydlę męczy się w domu - z wiadomych powodów.



Zakupiłam też kliker. Myślałam, że Loca jakoś mocniej na niego zareaguje, jednak gały i tak nadal wlepione w przysmaki. No cóż - ważne, że jest bardzo pojętna!



Mój blog, zauważyłam, bardzo się rozwinął, z czego się bardzo cieszę! I to dzięki Wam! Dziękuję, kochani za to, że, tak jak dawniej było, nie muszę już prosić innych by zajrzeli na mojego bloga - po prostu piszę nowy post, wchodzę na dzień następny i czytam już kilka komentarzy.
Blog działa od marca br, a aktualnie mam 174 komentarze, 24 posty, 33 obserwatorów i 1890 wejść! Kocham Was, kochani  
Nawet nie wiecie jak się cieszę, że ktoś jednak czyta moje wypociny!


Dziękujemy i życzymy Wam miłych i bezpiecznych wakacji, dużo czasu spędzonego z ukochanym pupilem i dużo, dużo sukcesów i radości!

wtorek, 26 czerwca 2012

Cieczka!

Dziś, jak wróciłam ze szkoły, siadłam przed telewizorem, głaszcząc przymilającą się do mnie retrieverkę. W zachowaniu Loci nie dostrzegłam nic dziwnego, ale jednak tak się jej wtedy przyglądając zauważyłam plamkę krwi na łapce.
Zaczęłam oglądać łapę, poduszeczki, ale zauważyłam też potem krew na brzuchu. Byłam przerażona! W panice zaczęłam oglądać okolice odbytu, i właśnie tam było tej krwi najwięcej. I wtedy się zorientowałam.
Cieczka. 
Cieczki zawsze się bałam jak diabeł wody święconej. Urojona ciąża, a w związku z nią różne choroby, wałęsające się psy naokoło Loci, no i w końcu nieplanowana ciąża. Przecież nic innego z tymi pieskami nie zrobimy, jak oddamy do schroniska (broniła bym ich, ale racjonalny ojciec głową rodziny) czy wychowamy i cudem znajdziemy dla nich dom. To była by nasza katastrofa.
Urojona ciąża - wszystko jest w miarę OK, powiedziała bym nie jest koniec świata, jeśli z sutków nie leci mleko i są fizyczne, a nie tylko psychiczne objawy urojonej. Wtedy istnieje duże prawdopodobieństwo, że pies zachoruje na jakąś chorobę, i to bardzo groźną chorobę, często kończącą się śmiercią.
Więc Loca musi chodzić spragniona i głodna (oczywiście nie do utraty przytomności, broń Boże), przez nas częściowo ignorowana - po prostu musi żyć w nieprzyzwoitych warunkach. Dlaczego? By martwiła się o siebie, a nie chęć posiadania potomstwa.

No dobrze, więc jak jest u nas? Jak nam powiedział hodowca że pierwsza cieczka jest najobfitsza szczerze mówiąc spodziewałam się strumieni krwi i zakrwawionej pupci, ale raz na kilka kroków, i w miejscach gdzie się kładła można dostrzec pojedyncze plamki, a pupę systematycznie wylizuje. Pamiętamy o pilnowaniu jej na ogrodzie, nie wypuszczamy, tak jak wcześniej, kiedy chce. Musimy tam być i bacznie się jej przyglądać, bo wałęsa się tu psów niemało, a przez nasz płotek każdy by mógł przejść.
Na spacery będzie wychodziła raz dziennie lub co kilka dni, gdyż będę musiała wychodzić z tatą. Oczywiście zero spuszczania.
Cóż jeszcze? Oczywiście mój ogromny lęk i stres, ale także ulga i radość, że cieczka wystąpiła przed obozem, a nie w trakcie.
Tak naprawdę teraz to idealny moment na cieczkę.
A jak samopoczucie Loci?


Sorry, Loca - na dwór nie wyjdziesz

No wybacz kochanie

Mam nadzieję, że nie będzie cięta jak osa przed ten trudny czas xD



Robię też małe zakupy na allegro. W moim koszyku są:

  • kliker
  • gwizdek ultradźwiękowy do przywoływania psa 
  • majtki (o, takie) dla Loci w okresie cieczki
Pozdrawiamy! 



Koniec beztroskiego dzieciństwa, wkraczamy w trudny okres dojrzewania!

PS. Zdjęcia (poza powyższym) są zrobione dzisiaj

niedziela, 24 czerwca 2012

Witam!
Ta strona jest przeznaczona do polecenia Wam blogów, które znamy i lubimy.
Jeśli ktoś chciał by bym umieściła w tej zakładce baner jego bloga, to niech napiszę na mój email lub w komentarzu w najnowszym poście na stronie głównej.

Mój baner










sobota, 23 czerwca 2012

Niuff

Wczoraj wracając ze szkoły coś mnie zaciekawiło. Zobaczyłam w parku, po drodze do domu, spuszczonego nowofundlanda. Niby nic w tym specjalnego, ale jednak przykuł mój wzrok. No cóż, psiak sobie biega, cóż w tym takiego - ma prawo - pomyślałam, i ruszyłam dalej. Jednak po chwili zatrzymałam się, i obróciłam ponownie ku niuffkowi. Rozejrzałam się, ale nie dostrzegłam człowieka, którego mogła bym uznać za właściciela psa. Była tylko wgapiona w niego pani, która coś do niego mówiła - tak jakby "zostań". Po czym każdy odszedł w swoją stronę.
Pokręciłam się tam jeszcze trochę, ale cóż, Niuff wałęsał się i wałęsał. Postanowiłam, że pójdę do domu.
Po powrocie do domu wzięłam Locę na smycz, i idąc w stronę parku o 5 min. oddalonego od domu, zastanawiałam się, czy Niuff jeszcze tam jest. No i był, tylko że w towarzystwie zabiegającego o jego względy pinczerka. Więc to była suczka. Była nieśmiała, ale powąchała swoim zimnym noskiem dłoń, po czym "zabrała się" za leżącą już przed nią Locę. Mój mały lizus.
Znam się tylko trochę na nowofundlandach, ale wiem, że przy dobrym prowadzeniu to łagodne psy. Niuff był bardzo cierpliwy w stosunku do przybłąkanego pinczera, który zaborczo starał się zaspokajać swoje potrzeby. "Psi zboczeniec" - można by pomyśleć.
Zauważyłam że Loca też trochę dojrzała - choć nie wiem czy to tego oznaka - kiedyś wąchała tylko pyszczek, po czym od razu zapraszała do zabawy, a dziś zajrzała też pod ogon Niuffa.
Świetnie.
Powąchały się z Locą, po czym ja, cały czas pewna niepewności, odeszłam. Ku mojemu zaskoczeniu, nieufny Niuff poczłapał za nami. Za nim oczywiście jego Piętaszek. Odeszłyśmy jeszcze kilka kroków - Niuff za nami. Poszłyśmy w alejkę - Niuff za nami.
Co jakiś czas zatrzymywałam się, by psiaki się mogły powąchać.
Zdecydowałam w końcu, że Niuff Niuffem, idziemy łazić po osiedlu.
Poszłyśmy pod dom takiego teriera (wzrostu parsona), który ma bardzo szerokie szczeble (jeśli metalowe pręty można nazwać szczeblami) i zawsze jak ktoś przechodzi wita się namiętnie. Prawie wyłazi zza te szczeble (pręty, yhh) i gryzie po rękach, łasi się, wciska swój łeb gdzie dosięgnie. Ma z 6 mies. Ja się już przywitałam, ale Loca takiego małego ciamajdy się tak przestraszyła, że skuliła ogon i chciała uciekać.
Mój odważny pies.


No cóż, jednak ciekawość mnie zżerała i zawróciłam zobaczyć, czy Niuff jeszcze się błąka. I był, oczywiście w towarzystwie Piętaszka. Jak nas zobaczył to od razu z drugiego końca Plant przyleciał z wywieszonym jęzorem.
Polubił nas.

Wrócę dzisiaj, zobaczyć czy gdzieś się tam nie wałęsa.

Przepraszam Was bardzo za długi tekst i brak zdjęć, ale akumulator mi się akurat w aparacie wyładował. Dam może kilka starszych.
Pozdrawiam!



czwartek, 21 czerwca 2012

Jak ten czas leci

Loca, urodzona 11 lipca 2011 roku ma teraz 1 miesiąc do swoich urodzin, a tak dokładniej to ma 11 mies. i 1 tydzień.

Pomijając jeszcze te 3 dni, jedynkowa panienka!
Mam nadzieję że jak się wkręcimy w obieg kynologiczny nam te jej jedynkowe szczęście dopisywać nie będzie. Tak na razie to możemy tylko planować, planować, i jeszcze raz planować.

Ja jeszcze pamiętam jak to moje małe cielę odbieraliśmy od hodowcy. A tu parę jej fotek wygrzebałam, z czasów zmywania sików z podłogi...



Jaka to wtedy była kruszynka...




Ee . ?


Jaki goły brzuszek! Teraz już jej prawie cały zarósł.


Loca i pies wujków - BC Frodo

Bo szczenięctwo fajne jest!

niedziela, 17 czerwca 2012

Uroki niedzieli




Niedziela, niedziela, niedziela. Dzień wolności, gdzie możemy robić niemal co żywnie nam się podoba. Zaczynając od rzucania sobie piłeczki, po uczenie nowych sztuczek i komend.





Byłam dzisiaj w sklepie, żerując z nadzieją w Empiku poszukując kilku książek. Fisher, 101 Psich Sztuczek i Nicholas Sparks - to były wątki poszukiwawcze na dziś. Niestety nie było żadnej z moich upatrzonych lektur, ale kupiłam album z zabawnymi zdjęciami psów i cytatami:

Polecam, bo przegląda się świetnie.

Dziś robiliśmy też na ogrodzie grilla, ku wielkiej uciesze mojego Bydlęcia. Jak mniemam, był to pierwszy w jej życiu grill w naszym domu. Ach, jak ja kocham tą świadomość, że jeszcze wiele rzeczy w jej życiu zdarzy się dopiero pierwszy raz!

Teraz ćwiczymy też błyskawiczne obejście do nogi na sam głos:
Siad → Zostań → Chodź! → Siad (przede mną) → obejście naokoło mnie i do lewej nogi, po usłyszeniu komendy "Noga!" → ewentualnie "Popraw"

Gdy zobaczyłam jak dokładnie i szybko robił to border na szkoleniu na głos, a ja jeszcze musiałam przeciągać Locę za sobą ręką, zazdrościłam strasznie. Ale teraz i Loca ma to opanowane ;]


Ostatnio też wygrzebałam na necie piosenkę, a tak właściwie przeróbkę na psią - Carly Rae Jepsen Call Me Maybe. Obejrzyjcie koniecznie!


czwartek, 14 czerwca 2012

Córeczko

Zadam Wam pytanie; czy Wy też tak czasem macie, że szczerze nienawidzicie Waszych psów i wydaje Wam się, że ich nie kochacie? 
Zdarza się to niezwykle rzadko, ale ja tak ostatnio miałam, gdy Loca na mnie warknęła, gdy chciałam jej zabrać żarło. Behawiorysta ostrzegał mnie, iż istnieje wielkie prawdopodobieństwo zajścia takich sytuacji, gdyż Loca jest teraz w wieku dorastania, wieku powszechnie zwanego buntem, wieku ustalania reguł. Nie wytłumaczył mi on jednak dokładnie, co mam w takiej sytuacji robić, więc mam jeszcze jedno pytanie:
Czy Waszym psom zdarzyło się kiedyś na Was warknąć, i co robić w takiej sytuacji?
Na wielu stronach pisze zupełnie co innego, więc wolę zaufać Wam.

Ja mój psio-ludzki związek traktuję ostatnio jak rodzinę. Moja córka jest teraz w wieku dojrzewania, i choć często mi podpada i się kłócimy, nadal ją kocham i nie wymieniła bym jej na żaden inny skarb na świecie. Moja córeczka najdroższa i tak zawsze przeprasza, więc niby czym tu się martwić?

Moja mała, niewinna kruszynka dawniej...

...Moja zbuntowana nastolatka teraz

Dodam, że Loca teraz przeliczając na ludzkie miała by mn. w. 14 lat.
Pozdrawiam!

wtorek, 12 czerwca 2012

Cóz nowego

Cóż nowego? No, nic szczególnie specjalnego.

U mnie dużo nauki. Koniec VI klasy to dla niektórych już luzik, ale ja ten pasek chcę mieć. Choć nie jestem kujonem, nigdy nie trafiło mi się świadectwo bez paska. A nasz Pan od historii się na nas wyżywa, pytając nas niemiłosiernie. Na szczęście ja wypadłam nieźle, i tą piątkę będę mieć, czego się nie spodziewałam.

Czytuję też blogi innych, najczęściej te przeze mnie obserwowane. Oczywiście dotyczą psiaków i ich właścicieli.

Snuję też wakacyjne plany dla Loci. Loca, gdzież ja cię tam nie zabiorę. W lipcu mamy kilkunastodniowy wyjazd na działkę, oraz pod namiot, o tam, gdzie byłyśmy na Majówce. W sierpniu ja jadę na obóz konno-tenisowy, tydzień mam przerwy, a potem kolejny obóz - warsztaty dla miłośników psów. Nie pamiętam, czy już o nim wspomniałam czy nie, ale wybieram się tam z moimi znajomymi z Klubu Przyjaciela Psa. Może ktoś z Was też jedzie?

Planuję też zabić rutynę. Rano wychodzę do szkoły, Loca jedzie na godzinny spacer z mamą do Parku, wracam ze szkoły, jakiś półgodzinny spacer z motywem treserskim, jeszcze wieczorem trochę tych 40 min wysępi, by wyjść z nią i jej przyjacielem, bokserem Taysonem od mojej koleżanki, nie wliczając w to czasu na zabawę i szkolenie, to... Rutyna, prawda?
No więc w wakacje zabawię się w mordercę, mordercę rutyny. Obiecuję Wam, Wy mi świadkami, że będę z Locą wychodzić na długie przechadzki nad Maltę, w coraz to nowe miejsca, socjalizować ją i uczyć coraz to nowszych sztuczek.

Popracujemy nad komendami, co były na szkoleniu, by je jeszcze podrasować. Loca po wakacjach - zobaczycie - będzie jak nowy, podrasowany samochód, z nową dolewką paliwa i zapału do pracy! Zacieśnimy naszą więź i będzie po prostu świetnie.

---

Już myślałam, że zdjęcia nie dojdą, że pomylili e-maile i wysłali na kogoś obcego, że mamie na karteczce zdarzyła się literówka, ale nie - są!
Jak ja na nie czekałam z niecierpliwością! A teraz wyjaśnienie - przyszły zdjęcia ze szkolenia, które obiecał nam wysłać jeden z innych przewodników psów. Nie będę wstawiać końcowego zdjęcia, gdyż nie wiem, czy inni by sobie życzyli bym bez ich zgody pokazywała ich twarze w internecie. Ale zdjęć jest sporo i będą dla mnie świetną pamiątką.

Z resztą, zobaczcie sami:







No, to chyba będzie na tyle.
Pozdrawiam!


poniedziałek, 11 czerwca 2012

Jak mozna

...Nie kochać psów?

Dzisiaj na dwóch ostatnich lekcjach przyjechała do nas kobieta, która omawiała życie dzieci w jednym z afrykańskich krajów. Biednych krajów. Gdy tak mówiła, mówiła interesująco - nie zaprzeczę - myślami byłam gdzie indziej, dopóki nie usłyszałam jednego, krótkiego słowa - pies. Kobieta omawiała zwierzęta domowe, i powiedziała, że w tamtym kraju psy się uważa za zwierzęta nie warte zainteresowania i szacunku, psy są poniewierane i nieszanowane, niezasługujące na dogodne życie. Zabijane i wyśmiewanie, obrzucane kamieniami.

Jak można.. Jak można myśleć w ten sposób o psach?!

Ja mam dość. Ostatnio na Facebooku znalazłam dwa, jakże interesujące w negatywnym świetle linki:
link
link

Tak na dzień dzisiejszy wygląda Misiek:


Niestety zdjęć Lola już nie mogę wstawić. Chyba domyślacie się, dlaczego.

Przecież to są nasi bracia mniejsi! Czemu jest aż tak źle? Czemu ludzie ich aż tak nie szanują? I ten przerażający filmik, co teraz dryfuje w sieci. I ta niezwykle długa lista firm, które testują kosmetyki na zwierzętach.

To, że w Indiach się je psy - no na to już przymykam oko, w Polsce się też je kochane przez nich krowy - ale jak się je brutalnie i hurtowo zabija, zrywając z nich skórę na żywca?! Na żywca, kochani!



Jak będę starsza zapiszę się do wolontariatu. Będę pomagać zwierzętom jak będę mogła, ale teraz jestem za młoda, a patrzeć na psie nieszczęście już nie mogę.

Chociaż wiadomo, że my, miłośnicy psów, jesteśmy niemal bezbronni w stosunku do psiej krzywdy od świata, ale:

"Ratując jednego psa nie zmienisz świata, ale świat zmieni się dla tego jednego psa"

i, tak na temat:


Wyrzucone na ulicę
Porzucone na przystanku
Za próg wyrzucone
Przyciągające spojrzenia
Oczy
Oczy psie
Oczy porzucone
Spojrzenia rzucają
Na nas
Oczy zamglone
Przeszłość
Ich prześladowca
Przeszłość okrutna
Nigdy nie przestanie
Być tak smutna
Gdy się wydaje
Że szczęście już za milę
To przed oczami stają
Z dawnego życia chwile
Tak
Tak tym schroniskowym istotom
Mijają dni
I noce
Bez nadziei
Miłości
Czułości
Szansy na lepsze życie
Czas mija i mija
A gdy limit się wyczerpie
Przed oczami
Zamglonymi
Strzykawka
Strzykawka niczym mroczny kosiarz
Mruży psom oczy
Zamyka je
Powoli
Daje upust
Złej mocy
I gdy te oczy już się zamkną
Gdzie psie ciała
Niewinne
Bezbronne
Wędrują
Gdzie
To już tajemnica
Lecz nie na ulicę
Nie na przystanek
Za Tęczowy Most
Gdzie świt i poranek
Witają nowy
Psi los
Szczęście
Już blisko
Ale po co
To wszystko
Przez właścicieli
Okrutnych
Bezdusznych
Zamiast szczęśliwej starości
W schronisku pod strzykawką
Zgrzyt martwych kości
Najpierw nadzieja
Miłość
Pokochanie
Przywiązanie
Potem stracone zaufanie
Na ulicę wyrzucenie
Schronisko
Jak nie adopcja
Życia zakończenie
Pod igłą
A to wszystko
Już koniec
Szczęście jest blisko



niedziela, 3 czerwca 2012

Niespodzianka!

"Co się tak stresujesz?"
Myśli Loca, patrząc na mnie, jak z niemal drżącymi rękoma wyprowadzam ją z samochodu. "Hop" - i idziemy na pożarcie. Dotarłyśmy. Wreszcie.
Niedziela 10.00, spuszczone ze smyczy bydlęta radośnie harcują na wybiegu, nie mając pojęcia, co je czeka. Otwiera się brama i wchodzi "egzaminator" - z zewnątrz, z ZKwP, by nie było faworyzowania. Widzę, że pan od Bójki już cały spięty, ogromne ambicje go przewyższają. Natomiast pani od Pasji traktuje wszystko jak zabawę, stojąc z szerokim uśmiechem na ustach. Ale tak naprawdę to nie była już zabawa. Profesjonalny kurs szkoleniowy a teraz egzamin końcowy, pojawia się rywalizacja.
Egzaminator każe zapiąć psy. I do boju. Zaczyna się.

Myślałam, że stres mnie dosłownie zeżre. Po prostu zje. Ale o dziwo było nawet OK. Stres był, ale minimalną dawką mi podany.

A więc egzamin. W tygodniu nie ćwiczyłyśmy dużo, a na egzaminie Loca była wyluzowana. Byłyśmy pierwsze, w parze z Panią od Pasji (egz. był w parach). Luzik, Mer, Luzik.

I co?


Tego jeszcze nie było. Dwunastolatka przewodnikiem psa, na szkoleniu pod profesjonalnym okiem tresera, wśród samych dorosłych. Gdy w biurze, po egzaminie i wstępie do pracy węchowej słyszę po kolei imiona psów, od najgorszych wyników do najlepszych, i gdy pozostają pod znakiem zapytania już tylko trzy pierwsze miejsca wyróżnione dyplomem i nagrodą, nie mogę uwierzyć w to, co się tam dzieje. To jakaś paranoja! Przecież ja mam dwanaście lat! I gdy ogłoszone zostaje trzecie miejsce, nie mogę wyjść ze zdumienia, że Loca zajęła drugie miejsce.
Drugie miejsce! Już się ekscytuję, padam prawie z wrażenia - drugie miejsce - aż...

Drugie miejsce zajmuje...Sonia!

Co? Ja nie wierzę! Loca, przecież jak ona przyjechała na pierwsze zajęcia, to był taki wypłosz! Przez trzy pierwsze tygodnie, czyli przez niemal połowę kursu nic do niej nie docierało, nie brała smaków i tylko chciała uciec! Ignorowała wszelkie sygnały wysyłane pod jej adres! Nic do niej nie docierało, nic! Była podjęta decyzja o wypisaniu Loci z kursu, bo to nie miało sensu, ale ja chciałam spróbować. Sam treser przyznał, że nic z tego nie będzie! 
A poza tym ja mam dwanaście lat! Dwunastolatka wśród dorosłych przewodników psów pod okiem profesjonalnego tresera? Wiele ludzi by pomyślało - jaja sobie ze mnie robisz, dziewczynko - a tu takie coś?

Loca zdobyła 147 pkt. na 150, i zajęła z tym wynikiem I miejsce.
I miejsce na sześć psów! Dwunastolatka wśród samych dorosłych, i jej wypłosz!

Nadal nie mogę w to uwierzyć! To nie jest prawda, nie! Ja nie wierzę! To jakaś paranoja...

Gdy usłyszałam wynik i te brawa, miałam łzy w oczach! Patrzyłam na zdumione twarze przepełnione podziwem innych ludzi. Loca? Ja?
Chyba sobie ze mnie żartujecie!

Przepraszam, że Wam tak biadolę, ale nadal nie mogę w to uwierzyć, chociaż koło mojego laptopa leży Świadectwo i Dyplom.

Ja dostałam brawa, i ogromną satysfakcję, a także poczułam, że też w tym psim świecie mogę coś zdziałać, dwa dyplomy, a Loca dostała aport pływający po wodzie. 



Mam nadzieję, że się doczytacie. Niestety nie dałam rady dać w poziomie.


Loca, przecież ty byłaś najgorszym psem na kursie! A teraz co? Najlepszym?
Ja nigdy nie umiałam pisać o tak ważnych sprawach, ale teraz muszę trochę poczekać, ochłonąć...

Loca, ty bydle moje! Niech ja cię uściskam! Świetną robotę odwaliłyśmy!

Pierwsze miejsce! Pierwsze!

Wciąż nie mogę wyjść z podziwu! Loca najlepszym psem na kursie? Więc możemy śmiało zdawać na KP w ZKwP! 

Ale jednocześnie to koniec kursu. Podsumuję go trochę w następnej notce. Panie Piotrze - będę tęsknić. Czy na ringu, czy w ZKwP, mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się spotkamy  ;  )

Pozdrawiam!