niedziela, 29 kwietnia 2012

Patykowo

Kolejna porcja zdjęć z serii "Zabawa w ogrodzie", tylko że w towarzystwie najlepszej, niezastąpionej zabawki psa - patyka.


Loca w pełnej okazałości

Jaki fajny patyczek znalazła xd


Tu, i tu ↓ zabawa głębią ostrości.



Ahrrrr ! xD

Zabrali patyka...

Oh no...

Proszę, oddaj patyka.

A jednak !



Trochę improwizacji ; )

Nie mogło tu zabraknąć mojej ukochanej kotki, Czesi...

Która akurat nam się tam napatoczyła ; )

To się nazywa szczęśliwy pies!


Ach, teraz majówka. Mam nadzieję, że więcej takich zdjęć mi przybędzie, gdyż jedziemy z Locą do lasu, do domków, na jej pierwszy taki wyjazd. 


Wracamy w piątek!
Do zobaczenia!

niedziela, 22 kwietnia 2012

Stres blokadą - nieoczekiwany, ogromny problem

Witam.
Zacznę może od tego, że wydawało mi się całkiem normalne, jak Loca bała się swoich misek. 
Nic dziwnego - myślałam - każdy pies się czegoś boi.
Potem było przechodzenie przez ulicę. Myślałam, że będzie wszystko OK. Wiedziałam, że będzie się bała - to była ruchliwa ulica - ale tego się nie spodziewałam. Loca przeszła przez pierwsze pasy. Tylko że przed drugim przejściem stanęła jak wryta, wyrywała się - była przerażona. Pociągnęłabym ją na siłę, ale Loca ma trochę za dużą obrożę. Ona ma wrodzony talent do wychodzenia z niej - i wiedziałam, że też by to zrobiła. Więc, formalnie rzecz biorąc - stałam na środku ruchliwej, dużej ulicy, bezradna, z przerażonym psem, który zaraz mi wyjdzie z obroży, jeśli cokolwiek uczynię, by na własnych nogach przeszedł na drugą stronę. Sama bym jej nie uniosła. Stałam tam chyba jeszcze 5 min., patrząc, jak ludzie się na mnie gapią z politowaniem. Ale pomóc? W życiu! Stałabym tam chyba jeszcze z godzinę, gdyby nie pewien życzliwy pan, który pomógł mi ją przenieść. No tego się nie spodziewałam. Z większym już zwątpieniem we własne słowa, pomyślałam:
To normalne. W końcu każdy pies się czegoś boi.
Potem było sparaliżowanie przed podziemnym przejściem.
Następnie małe, drobne strachy, lecz przed takimi nieważnymi rzeczami, których normalnie psy się nie boją.
Ale to, co było na koniec, dało mi dużo do myślenia, otworzyło oczy. 
Pojechaliśmy na kurs tresury, szkolenie. Znaczy - pojechałam ja, sama, rodzice niestety nie mogli - wypadło im coś bardzo ważnego. Pomyślicie - za młoda! Treser powiedział, że sobie dam radę. I chyba miał rację, gdyż nie poddawałam się. Ale coś tam mnie bardzo zaskoczyło.
Loca zawsze była bardzo otwarta na ludzi, inne psy. Zawsze miło się z nimi witała, a potem leciała do zabawy. Tym razem było inaczej. Wszystkie psy, mniej więcej tej samej wielkości, w zwartej grupie spokojnie się bawiły, i zapraszały Locę do zabawy. A ona co? Nie widzieliście, jak ona była przerażona. Jakby wszędzie widziała, wiecie co, karły. Których to ja strasznie się boję. Albo Japończyków. Ale nie, ona skulona w rogu, z podkulonym pod siebie ogonem, nie reagując na mnie, na tresera, zaczęła się wyrywać i ciągnąć do wyjścia. Takiej jej jeszcze nie widziałam. 
Trudno - pomyślałam - nowe miejsce, nowe psy, nowi ludzie... Po prostu nowe otoczenie. Ma prawo się bać.
Ale ja jej nie poznawałam! Moja Loca, zawsze chętna do zabawy!
Wszyscy weszli już na halę ćwiczeniową, a ona zaparła się, wyrywała się przed wejściem, prawie wyszła mi z obroży. Treser nie mógł się z nią cackać, w końcu miał też inne psy na głowie, więc zaciągnął ją do środka. Jakoś zdołała usiedzieć w miejscu. Ale jak psy musiały iść, "równać" - ona skorzystała z okazji i wyleciała mi na dwór. 
Sprowadziliśmy ją do hali, ale dalej wcale nie było lepiej. Nawet na smakołyki, mój żarłok, żrący wszystko co mu pod łeb dam! Nic nie tknęła! Nawet kiełbaski! 
Już trochę się poddawałam, ale myślałam:
Jutro będzie lepiej.
A było dopiero w połowie zajęć (zaj. trwają 2h), bo już tak nie ciągnęła do wyjścia. Ale nadal nauczyła się czegoś dopiero w domu.
Jak byście ją tam widzieli... To przerażenie, nie strach, przerażenie...
Wczoraj choćby w połowie zajęć zaczęła wykonywać polecenia, ale dzisiaj? To samo. Poddała się i wróciła do stanu wyjścia, gdyż zajęcia były na dworze.
A teraz pytania:


Co za tym stoi?
Nasz naprawdę bardzo mądry i doświadczony treser powiedział, że po prostu Loca w małości miała za mało doświadczeń. Ulica, rynek, tunel. To wszystko powinno być spełnione w dzieciństwie. Teraz nie jest koniec świata, bo ma 9 mies., i da się jeszcze ją przekonać, że karły, czy tam inne jej strachy nie są złe. 
Treser powiedział, że to też pewnie problem genetyczny, albo po prostu zła socjalizacja. Tak, to najwyraźniej nasza wina.


Dlaczego ja przewodnikiem psa, skoro tak to wygląda, a nie silny tata, szef stada?
Wiadomo, że jak ojciec będzie ją prowadził, nauczy się o wiele więcej, ale jak jego będzie słuchać - nas nie, a jak mnie będzie słuchać - ich też. Więc chyba wybór nie pozostawia wątpliwości.


Co mamy zrobić?
Ćwiczyć, ćwiczyć, i jeszcze raz ćwiczyć. Narażać ją na stresy - no niestety. Zabierać na rynek, spacerować przy ruchliwej ulicy, przechodzić przez nią. Oswajać z rowerem, z jazdą tramwajem. Na szczęście z samochodem nie ma problemu - Loca wręcz uwielbia jeździć samochodem.


Ale ważne, że są postępy. Wiadomo, że nigdy nie będzie tak pewna siebie jak inne psy, ale ważne, byśmy nie stali w miejscu. Myślę, że razem damy radę. W każdym razie mam taką nadzieję.







wtorek, 10 kwietnia 2012

Szkraby - zdjęcia z hodowli Loci

Tu zamieszczę zdjęcia pochodzące ze strony tatusia Loci. Myślę, że każdego rozczulą ; )

To na pewno Loca - ma brązową wstążeczkę. Och... Jakie bezbronne maleństwo ;*




Co za diabeł! Loca normalnie! Ale pewności nie mam.






Tu jeszcze więcej takich fotek.
Przesłodkie, prawda? Jednak maluchy rosną, a z takich słodkich szkrabów pozostają tylko wspomnienia :)



                   Hodowla Loci:                  








                                                                            









piątek, 6 kwietnia 2012

Wesołych Świąt Wielkiej Nocy!


Kochani! 
Zbliżają się wielkimi krokami święta Wielkiej Nocy, czas radości, przyjaźni, miłości. Niech w Waszych domach już zawsze panuje przemiła atmosfera, niech Wasze wszystkie marzenia się spełnią. Niech Wasza więź z bliskimi, i tymi ludzkimi, i psimi, się zaciśnie! 
Życzę Wam aby przyszłość naszykowała Wam samych miłych niespodzianek!

Z okazji Świąt Wielkanocnych,
wszystkiego najlepszego,
smacznego 'święconego',
dyngusa mokrego,
życia spokojnego
i szczęścia wielkiego!
Wesołego Alleluja!












Od Mer.